wtorek, 29 stycznia 2013

Przegląd roku 2012 :)


'Jeszcze tylko zamiotę pustynię i mogę iść się uczyć...'

Nie wiem kto wymyślił te słowa, ale idealnie oddają stan umysłu niemal każdego studenta w czasie sesji.
W związku z tym, że powinnam właśnie siedzieć nad ekonomią postanowiłam napisać coś na blogu. W takich właśnie sytuacjach moja kreatywność wzrasta do poziomu niemalże maksymalnego. Niestety podstawy ekonomii i makroekonomii to nie jest mój konik, nie jest to nawet mój motylek czy inny robaczek. Jest to swoiste zło konieczne, które jest zupełnie niezrozumiałe, podobnie jak matematyka czy fizyka. W liceum takie rzeczy działały według prostej zasady 'sprawdziany na fantazji'. Nie wiem na ile aktualnie uda mi się puścić wodze fantazji, ponieważ na wykładach czułam swoistą bezradność spowodowaną tym, że naprawdę nic, zupełnie nic nie rozumiem. Po przeczytaniu materiału, nie raz, nie dwa, dochodzę do wniosku, że tylko taka opcja mi pozostała. Niestety mimo wyboru kierunku możliwie najbardziej skupionego na historii współczesnej, wiedzy o społeczeństwie, już na I semestrze przywitał mnie czcigodny kierunek o nazwie Ekonomia. Oprócz faktu, że od samego początku nic nie rozumiem z tych finansowych wykresów i uważam je za totalnie zbędne w moim i tak nienajłatwiejszym życiu to trzeba wziąć przedmiot na klatę i spróbować go zaliczyć w pierwszym, możliwym terminie...
W związku z tym jak już wspomniałam, nie wypada się obijać i czas coś napisać na blogu.

Naszło mnie ostatnio na podsumowanie roku 2012.

Ciekawy był to rok, pełen zmian. W lutym podjęłam ostateczną decyzję i wróciłam do domu do Gdańska zostawiając w tyle marzenia o podbijaniu Szwecji. Była to najlepsza i najtrafniejsza decyzja w moim życiu, spowodowała, że jak nigdy doceniłam miejsce mojego zamieszkania, zachwycam się widokami i miejscami, których niegdyś po prostu nie dostrzegałam lub wydawały mi się przeciętne i niegodne większej uwagi. Nawet drogi jakieś takie mniej dziurawe się zaczęły wydawać... Stan swoistej euforii trzyma mnie po dziś dzień, wiem, że nigdy przenigdy nie opuszczę tego kraju i mojego miasta dłużej niż na wakacje. Zrozumiałam, że tu jest moje miejsce, w tych szarych blokach, wśród ludzi dzielących te same pasje.

W marcu rozpoczęłam naukę w szkole policealnej na kierunku Ratownictwa Medycznego i, mimo że po I semestrze postanowiłam zakończyć swoją niedoszłą karierę ratownika, to zawsze miejsce to będę wspominać z sentymentem, w końcu to właśnie tu podjęłam jedne z ważniejszych decyzji od czasu przyjazdu i za sprawą tej szkoły, a raczej samego miejsca, jestem właśnie w tym punkcie mojego życia, w którym aktualnie się znajduję. Nigdy w przeznaczenie ani inne tego typu bajki nie wierzyłam, jednak od pewnego czasu mój światopogląd uległ zmianie w tej jednej właśnie kwestii, bo nie znajduję innego logicznego wyjaśnienia. :-) 

W międzyczasie intensywnie oddawałam się szkoleniu z psem. Udało mi się wziąć udział w seminarium agility z Magdą Ziółkowską organizowanym przez Falowców, seminarium flyball z Darkiem Radomskim, kilka zajęć z obedience z Asią Hewelt, wystartować na zawodach DCDC Sopot w konkurencji toss&fetch oraz wystartować na 4 zawodach dogtrekkingowych, każde na dystansie 25 km, gdzie zdobyłyśmy 3 medale (odpowiednio: złoty, srebrny i brąz, jedna wyprawa nieukończona z racji kontuzji). A co najważniejsze... zebraliśmy fantastyczną ekipę i założyliśmy team flyballowy z prawdziwego zdarzenia i aktualnie ambitnie usiłujemy przygotować się do nadchodzącego sezonu.

Oprócz tego zaliczyłam świetne wypady, m.in. do Zakopanego, pod namioty na Kaszuby czy po prostu jednodniowe wojaże gdzie akurat przyszła nam ochota, a co lepsze wszędzie udało mi się zabrać ze sobą Rudą.

Od października rozpoczęłam studia na kierunku bezpieczeństwo wewnętrzne ze specjalizacją bezpieczeństwo międzynarodowe i zwalczanie terroryzmu (strzeżcie się, terroryści) i uważam, że był to trafny wybór. Świadczy o tym fakt, że z reguły po jednym semestrze naprawdę wychodziło na jaw czy coś jest dla mnie. Nigdy nie miałam oporów, by rezygnować ze szkoły, gdy uznawałam że mi się w niej nie podoba i mimo, że niektórych to mocno irytowało (pozdro, Tato) to zawsze obstawałam przy swoim z nadzieją, że w końcu odnajdę coś dla siebie.

Listopad przyniósł nowinę o powiększeniu się naszej 'rodziny' i mimo początkowego szoku teraz widzę i wiem, że to niesamowita sprawa i dostałam wspaniały prezent od losu. Co jest też dla mnie niezwykle ważne, mam wsparcie z każdej jednej strony, co mnie tylko upewnia, że będzie dobrze. Niebawem przeprowadzka i rozpoczęcie życia 'na swoim', czyli kolejne zmiany, które przyjmuje z dużą radością.

Tak właśnie minął mi 2012 rok, na ZMIANACH przede wszystkim. Była ich cała masa, ale w większości pozytywnych. Ciekawa jestem co przyniesie ten rok... Może wobec  tego dla odmiany odrobinkę stabilizacji? :-) Jedyne czego jestem pewna to to, że najbliższe miesiące przyniosą mi dodatkowe kilogramy i coraz większy objętościowo brzuch.

Żeby nie zanudzać, czas na fotki ze szkoleń z roku 2012:

Obedience z Asią Hewelt

Seminarium flyball (fot. Kasia Piotrowska)


Treningi flyball z najlepszymi ludźmi (fot. Kasia Jakubczyk)



Nieukończony dogtrekking w Rulewie (fot. Zbigniew Skupiński)


Sesja u Ani Sochackiej


Start w DCDC Sopot (foto nr 1 wzięte ze strony mmtrojmiasto.pl, foto nr 2 Alicja Matejuk)



Seminarium agility z Magdą Ziółkowską (fot. Alicja Matejuk)



Dogtrekking w Więcborku (fot. Adam Kotlicki)





To by było na tyle. :-)


1 komentarz:

  1. Fajny ten Twoj rok!
    Tez tak ze szkolami mialam i tez niektorym w ogole sie to nie podobalo ;-) Ale zycie ma sie tylko jedno i szkoda je marnowac na cos, co nie daje satysfakcji!

    OdpowiedzUsuń