niedziela, 3 stycznia 2016

Hodowle vs "hodowle". Rasowy = rodowodowy?



Ostatnio z bólem serca przeglądam ogłoszenia o psach i dobija mnie poziom manipulacji jaki stosują sprzedawcy wobec potencjalnych klientów. Tym bardziej staje się to irytujące, bo część moich znajomych dało się klasycznie nabrać i zapłaciło hodowcom grubą kasę za psa w typie rasy. Bo jak inaczej nazwać psa, który w „rodowodzie” ma wpisanych  tylko rodziców? W dalszym ciągu pochodzenie jest niepotwierdzone, w dalszym ciągu jest to pies w typie rasy i w dalszym ciągu zasilamy konta hodowców o niemałą kasę za psa, w którego potencjalnie oprócz podstawowych szczepień i karmy nie włożono ani złotówki. Słabo, moi drodzy.

Żebyśmy się źle nie zrozumieli. Nie jestem wybitną miłośniczką ZKwP (podlegającej pod międzynarodową federację kynologiczną (FCI)), przez wzgląd na ludzi reprezentujących tę instytucję. Większość członków to pasjonaci ras; niestety na wyższych szczeblach nierzadko szerzy się kolesiostwo czym skutecznie Związek zraża do siebie część pasjonatów. Nie wspominając o tym, że mimo stosunkowo małej ilości zaliczonych przeze mnie wystaw udało mi się trafić na sędziów ZUPEŁNIE nie zaprzątających sobie głowy wzorcem; dających tytuły psom z wadami, określonymi we wzorcu jako dyskwalifikujące. Chcę jednak wierzyć, ze są to stosunkowo odosobnione przypadki. Doceniam jednak w tym wszystkim fakt, że dzięki wystawom psy MUSZĄ pokazać się szerszej publiczności. Nie tylko sędziowie, ale i przede wszystkim zwykli handlerzy mają okazję zobaczyć psa, jego zachowania, eksterier i ocenić go wedle własnych kryteriów. Niestety w dobie photoshopa i internetu niezwykle często hodowcy retuszują zdjęcia psów, tu odejmą tam dodadzą i powstanie pies idealny i wzorcowy. Wystawa daje okazję ocenić potencjalne wady budowy psa, ale przede wszystkim, jego zachowanie. Pozwala poznać hodowcę i osoby związane z rasą. W dobie internetu to ważne, by wymieniać się informacjami na temat psów, ich chorób i zachowań i naprawdę niewiele pozostaje nieskomentowane.
Aby uniknąć zaraz natarczywych komentarzy pt. „psa się adoptuje, a nie kupuje” napiszę tylko, że nie jestem zwolenniczką tej ideologii. Uważam, że każdy ma prawo wyboru i jeśli oczekujemy konkretnych cech od psa, lepiej wybrać rasę pod siebie. Pracowałam kilka lat w schronisku, przyczyniłam się do adopcji masy psów i każdemu, kto czuje się na siłach, serdecznie polecam adopcję. Nie zamierzam jednak nikomu wmawiać, że psa nie można kupić. Róbcie co chcecie, ale nie wspomagajcie pseudohodowców.

ZWIĄZEK KYNOLOGICZNY W POLSCE.
Nie stowarzyszenie, nie Polski związek kynologiczny, nie kennel club itd. Wszystkie te dalej wymienione wytwory to efekt ustawy, która zabroniła handlu psami bez rodowodu. Efekt jest chyba gorszy niż przewidywano. Stowarzyszenie, związki i inne kennel cluby wyrastają jak grzyby po deszczu, a psy bez jakkolwiek potwierdzonego pochodzenia podpinane są pod rasy, które przypominają z budowy zewnętrznej. Tym samym hodowcy wciskają potencjalnemu Kowalskiemu, że pies jest z rodowodem, a tymczasem Kowalski odbiera szczeniaka, którego rodowód to jedna wielka niewiadoma; znani są bowiem jedynie rodzice, w szczęśliwych przypadkach wpisani zostaną dziadkowie. W czwartym pokoleniu może się przewinąć pies sąsiada zza płotu. A portfel „hodowcy”, żerującego na ludzkiej nieświadomości, zapełnia się. Bo przecież jest rodowód, jest metryka, zdjęcia rodziców zerżnięte z google grafiki (nie żartuję, zerknijcie w olx i poszukajcie w google wg zdjęcia – ostatni w ogłoszeniu udało się znaleźć miot, którego rodzicami były dwa samce akity inu) i biznes się kręci. Psy nie muszą spełniać więc absolutnie żadnych kryteriów, nie muszą mieć absolutnie żadnych badań i nikt nad niczym nie sprawuje kontroli. Ot, zwykłe omijanie ustawy.
Nie oszukujmy się, pies jest psem. Ten z rodowodem nie będzie lepszy od tego bez, a kundelek w niczym nie ustępuję psu rasowemu. Rzecz leży tylko i wyłącznie w perfidnej manipulacji stosowanej przez osoby ogłaszające się jako hodowcy, sprzedający fantastyczne psy rasowe w cenie promocyjnej. Burek ze Stowarzyszenia Psa Rasowego z Pcimia Dolnego nie będzie mniej uroczy niż Azorek z ZKwP, ale moim zdaniem warto przede wszystkim wspierać ludzi, dla których psy to pasja, a nie podreperowanie domowego budżetu. We wszystkim warto widzieć umiar, warto wybierać psy, których właściciele są uczciwi i nie manipulują faktami. To ważne, jeśli oczekujemy, by pies miał konkretne cechy. Najbardziej jednak apeluję do potencjalnych właścicieli o SPRAWDZANIE warunków, w których żyją psy. Nie gódźcie się na dowożenie; pojedźcie sprawdzić jak żyją siostry, mamy, ojcowie i babcie. Nie wspomagajcie procedury pseudohodowli, gdzie pies to maszyna do rozrodu i w katastrofalnych warunkach rodzi kolejne mioty, by spełnieni właściciele mieli psa z „rodowodem”. Sprawa tyczy się każdej instytucji, zawsze warto kontrolować. Nie ufajcie żadnym przeglądom hodowlanym, bo w części przypadków jest to klasyczny pic na wodę. Jeśli hodowca nie będzie chciał Wam zaprezentować rodziców bądź warunków, w jakich przebywa pies, nie bierzcie szczeniaka. Prawdopodobnie ma wiele do ukrycia.

Zdaję sobie sprawę, że horrendalne ceny za szczeniaka z rodowodem ZKwP kierują ludzi do tych tańszych opcji. Czasem jednak warto zebrać pieniądze bądź negocjować warunki zakupu z hodowcą i upewnić się, że pies rzeczywiście będzie przedstawicielem konkretnej rasy. Jeśli nie, proszę, pilnujcie by pies, którego kupujecie pochodzi z hodowli, która otacza troską swoich podopiecznych. Tylko takim sposobem istnieje szansa na wyeliminowanie ze środowiska ludzi, dla których zwierzęta to sposób na dobry biznes. To właśnie dobro zwierząt powinno być dla nas wartością nadrzędną. 

Na koniec zdjęcie z dzisiejszego spacerku :) fot. Agata Łapińska

Pozdrawiamy!